Zalaliśmy.... p..... łytę :P
Data dodania: 2014-08-29
Rankiem najpierw zbiliśmy rusztowanie aby dokończyć przybijanie płyt na ścianie południowej. Zrobiliśmy je z gotowych metalowych rusztowań i z desek ciętych na tartaku po ostatnich wichurach.
Dziadki cięli płyty, z dorywczą pomocą wnuka, a ja z Januszem - synem szwagierki - gustownie strzelaliśmy do tych kawałków z pistoletu na gwoździe. Tym sposobem ściany północna i południowa zostały usztywnione płytami MFP.
W tym samym czasie Majster Andrzej przy pomocy sznurka i magii z ołówkiem prostował ścianę. Sposób jest ciekawy a przy tym prosty. Sznurek przybijamy na dwóch wypionowanych końcach ściany i odsuwamy na odległóść ołówka, potem wzdłuż sznurka sprawdzamy czy odległość się zgadza, a tam gdzie nie jest dobrze, przestawiamy górę ściany i mocujemy zastrzałami. Dół jest prosty bo przybity wzdłuż linii prostej. Pewnie dla fachowca to żadne odkrycie, ale dla laika fajna sprawa.
Tadek w tym czasie dobijał wciętą w słupki belkę podtrzymującą strop nad parterem.
Na tym stropie płyty mocowaliśmy na taśmie wygłuszającej - tańsza od kleju montażowego a przyjemniejsza w aplikacji i grubsza.
Janusz opanował do perfekcji cięcie i układanie płyt więc zaczęliśmy "zalewanie płyty" jak to mówią dumnie zwolennicy murów.
Trochę to trwało, w międzyczasie miałem okazję przetestować czy będę słyszał syrenę z remizy OSP - alarm okazał się fałszywy, ale przebiec te kilkaset metrów po łąkach i tak musiałem. Wezwanie to wezwanie. Potem przyjechała Siostra z blenderem i resztą ciekawych rzeczy i mieliśmy z okazji upału mrożoną kawę :)
Płyta została "zalana" do końca. W łazience na górze będzie prysznic bez brodzika i spadek w stronę kratki przez całą łazienkę więc podłogę obniżyliśmy o 5cm żeby móc zrównać podłogę z resztą domu. Wcięcie na 1,5cm w belkach trochę je osłabiło więc wbiliśmy je co 30cm. Płytę MFP zamocowaliśmy na szynach z listewek, na to pójdzie płyta fermacell i właściwa wylewka ze spadkiem pod płytki.
Potem jeszcze Majstry wymierzyli i przybili dolne wsparcie głównej ściany na poddaszu, oznaczyli miejsce na słupki i zbili ścianę z górnym oczepem. Jutro zostanie ją podnieść.
Dziadki cięli płyty, z dorywczą pomocą wnuka, a ja z Januszem - synem szwagierki - gustownie strzelaliśmy do tych kawałków z pistoletu na gwoździe. Tym sposobem ściany północna i południowa zostały usztywnione płytami MFP.
W tym samym czasie Majster Andrzej przy pomocy sznurka i magii z ołówkiem prostował ścianę. Sposób jest ciekawy a przy tym prosty. Sznurek przybijamy na dwóch wypionowanych końcach ściany i odsuwamy na odległóść ołówka, potem wzdłuż sznurka sprawdzamy czy odległość się zgadza, a tam gdzie nie jest dobrze, przestawiamy górę ściany i mocujemy zastrzałami. Dół jest prosty bo przybity wzdłuż linii prostej. Pewnie dla fachowca to żadne odkrycie, ale dla laika fajna sprawa.
Tadek w tym czasie dobijał wciętą w słupki belkę podtrzymującą strop nad parterem.
Na tym stropie płyty mocowaliśmy na taśmie wygłuszającej - tańsza od kleju montażowego a przyjemniejsza w aplikacji i grubsza.
Janusz opanował do perfekcji cięcie i układanie płyt więc zaczęliśmy "zalewanie płyty" jak to mówią dumnie zwolennicy murów.
Trochę to trwało, w międzyczasie miałem okazję przetestować czy będę słyszał syrenę z remizy OSP - alarm okazał się fałszywy, ale przebiec te kilkaset metrów po łąkach i tak musiałem. Wezwanie to wezwanie. Potem przyjechała Siostra z blenderem i resztą ciekawych rzeczy i mieliśmy z okazji upału mrożoną kawę :)
Płyta została "zalana" do końca. W łazience na górze będzie prysznic bez brodzika i spadek w stronę kratki przez całą łazienkę więc podłogę obniżyliśmy o 5cm żeby móc zrównać podłogę z resztą domu. Wcięcie na 1,5cm w belkach trochę je osłabiło więc wbiliśmy je co 30cm. Płytę MFP zamocowaliśmy na szynach z listewek, na to pójdzie płyta fermacell i właściwa wylewka ze spadkiem pod płytki.
Potem jeszcze Majstry wymierzyli i przybili dolne wsparcie głównej ściany na poddaszu, oznaczyli miejsce na słupki i zbili ścianę z górnym oczepem. Jutro zostanie ją podnieść.